To
Ola mnie znalazła. Zaryzykowała w ciemno, nawet nie widząc moich prac. Powiem Wam, że moja pierwsza wymianka była bardzo miła, sprawiła nam obu :) wiele radości ( nie mówiąc o mojej córce, która piszczała i na rzeczy otrzymane i na te przygotowane przeze mnie :). Ale mimo tego, wiele chyba jeszcze wody upłynie, aż uwierzę w siebie i w to, że to co robię może się naprawdę podobać.. Co nie znaczy, że nie będę dalej próbować wymianek, będę, będę:))
Ale przejdźmy do rzeczy. U Oli zażyczyłam sobie futerał na komórkę (w końcu zima nie byle jaka ;) i dostałam jak dla mnie idealny:
Na zdjęciu prezentuje się z kolorystycznie dobranym przesłodkim breloczkiem, który codziennie maszeruje z Emcią do szkoły:)
Dostałam też przecudnej urody biscornu ze złotą nitką i z dzwoneczkiem, które opiekuje się moją igłą przy bieżącej robótce.
I szydełkową broszkę (przy białym szaliku Emilki wygląda nieziemsko) i zakładkę (też młoda zabrała, ona w tym domu czyta najwięcej ;) i hardangerowy hafcik do samodzielnego wykorzystania i herbatkę żurawinową, moją ulubioną, czemu dałam wyraz wysyłając taką samą;) i kawkę:). Dziękuuuuuję:)
Dla Oli zrobiłam okładkę. Nie wyszło jak trzeba, więc dorzuciłam parę innych drobiazgów, które mam nadzieję zrekompensowały niedoróbki ;) Wiem już, że okładek nie powinnam robić, przynajmniej na razie:)
A poniżej: okładka, dwa hafciki do samodzielnego wykorzystania, poduszeczka, biscornu, etui na nożyczki. Wszystko według życzenia - w czerwieniach:)